Unia Europejska od lat kładzie duży nacisk na zrównoważony rozwój, wymagając od rolników dostosowania się do rygorystycznych norm dotyczących ochrony środowiska i dobrostanu zwierząt. Warto jednak zauważyć, że europejscy rolnicy na co dzień szczególnie dbają o warunki, w jakich żyją zwierzęta, oraz o minimalizowanie negatywnego wpływu swojej działalności na środowisko.
Te starania mogą jednak zostać podważone przez politykę handlową Brukseli, która dąży do podpisania umowy z krajami Mercosur.
Czy europejscy rolnicy i konsumenci poniosą koszty tej decyzji?
Trudna historia negocjacji
Rozmowy z Mercosur, czyli blokiem handlowym obejmującym Argentynę, Brazylię, Paragwaj, Urugwaj i Boliwię, trwają już od 25 lat. Zakończyły się w 2019 roku porozumieniem politycznym, ale do dziś nie doszło do jego ratyfikacji. Jednym z głównych powodów jest brak porozumienia w kwestii ochrony środowiska, zwłaszcza lasów deszczowych i bioróżnorodności. Umowa, która obejmuje 780 milionów ludzi, mogłaby zlikwidować 93% unijnych taryf, co uczyniłoby ją największym paktem handlowym, jaki Unia Europejska kiedykolwiek podpisała. Jednak dla wielu europejskich rolników oznaczałoby to katastrofę. Importowana żywność z krajów Ameryki Południowej mogłaby poważnie zagrozić konkurencyjności europejskich hodowców, którzy muszą działać zgodnie z restrykcyjnymi normami środowiskowymi i produkcyjnymi.
Podwójne standardy w produkcji żywności
Jednym z najważniejszych argumentów przeciwników umowy jest różnica w standardach hodowlii. Co jest zakazane dla unijnych rolników, często jest akceptowalne w krajach Mercosur. Przykładem jest masowa produkcja wołowiny w Brazylii i Argentynie, gdzie normy dobrostanu zwierząt są znacznie luźniejsze niż w Europie. Europejscy rolnicy obawiają się, że zalew taniej, mniej ekologicznej żywności na unijnym rynku doprowadzi do destabilizacji cen i zmniejszy ich konkurencyjność, a co gorsza – obniży standardy, na których opiera się europejska polityka rolnicza.
Wznowienie rozmów
Pomimo protestów, rozmowy handlowe z krajami Mercosur zostały wznowione. Na początku września 11 krajów UE, w tym Niemcy, Hiszpania i Szwecja, wezwało do przyspieszenia negocjacji, argumentując, że w obliczu rosnących napięć geopolitycznych Europa musi budować silniejsze sojusze międzynarodowe. Ostrzegają przed utratą wpływów w Ameryce Łacińskiej, co mogłoby osłabić pozycję Unii w globalnej polityce handlowej. Francja jednak, będąca głosem sprzeciwu, pozostaje nieugięta. Po masowych protestach rolników, prezydent Emmanuel Macron zapowiedział, że zablokuje ratyfikację umowy w jej obecnej formie. Nowy premier Francji, Michel Barnier, zobowiązał się do budowania koalicji krajów, które podzielają te obawy.
Głos rolników
Europejscy rolnicy jednoznacznie sprzeciwiają się tej umowie. Organizacje rolnicze, takie jak Copa i Cogeca, twierdzą, że pakt nie uwzględnia zmian wynikających z Europejskiego Zielonego Ładu ani aktualnej sytuacji gospodarczej, na którą wpływ miały pandemia COVID-19 oraz wojna na Ukrainie. Argumentują, że umowa najbardziej zaszkodzi sektorom takim jak produkcja wołowiny, drobiu, ryżu, cukru i etanolu, które już teraz zmagają się z rosnącymi kosztami produkcji.
„Nie możemy zaakceptować osłabienia europejskich standardów ani karania producentów, którzy je przestrzegają” – oświadczają rolnicy, ostrzegając, że umowa otworzy „puszkę Pandory” podwójnych standardów, co zaszkodzi unijnemu rolnictwu.
Co dalej?
Czy głos Francji, w obliczu osłabienia politycznego, wystarczy, by zablokować umowę? A może kraje, które widzą w pakcie z Mercosur szansę na wzmocnienie swoich międzynarodowych wpływów, przeforsują ratyfikację? Jedno jest pewne – stawką są nie tylko interesy rolników, ale także standardy, na których opiera się zrównoważony rozwój w Europie. W obliczu globalnych wyzwań, takich jak zmiany klimatyczne i bezpieczeństwo żywnościowe, decyzje Brukseli w tej sprawie będą miały długofalowe konsekwencje dla całego kontynentu.